W sierpniu, po wielu latach (czemu czekałem z tym aż tak długo?!), zrealizowałem w końcu swoje marzenie z młodości. Zawsze chciałem wejść na Rysy polską stroną, wspinając się z Morskiego Oka, poprzez Czarny Staw, wzdłuż urwistej ściany Kazalnicy i ponad Bulą pod Rysami, a potem mieć komfort zejścia inną drogą. Inną czyli słowacką, bo to jedyna możliwość. Najpierw na przeszkodzie stały minione czasy i meandry bardzo szorstkiej przyjaźni polsko-czechosłowackiej. Ale później to już tylko moje lenistwo 🙂

I stało się! W piękną letnią sobotę znalazłem się na szczycie. Tego dnia było w Rejonie Rysów i Morskiego Oka wyjątkowo tłoczno. Nie zazdroszczę tym wszystkim, których czekała droga powrotna w dół i konieczne mijanki z mrowiem wspinaczy wchodzących na szczyt. A ja dzięki przychylności kilkorga niezawodnych przyjaciół, którzy zechcieli odebrać mnie z Popradzkiego Stawu, dopiąłem tego, czego zawsze chciałem dokonać. Jestem im bardzo wdzięczny.

Mały sukces, ale za to jaka WIELKA radość! 🙂